niedziela, 14 czerwca 2015

Zmęczenie

Zmęczenie. To jedyne słowo jakie przychodzi mi do głowy gdy mam opisać stan w jakim teraz się znajduje. Czuje się jakby moje ciało było przyciągane przez łóżko. Każdy ruch ręką, nogą czy czymkolwiek innym jest ogromnym wysiłkiem. Jednak ja nie jestem zmęczona fizycznie, to moja psychika wysiada. 
Bardzo mało rzeczy w ostatnim tygodniu mi się układało więc postanowiłam wyjechać. Nie uciec. Wyjechać, odpocząć. Czy odpoczęłam? nie. Jestem rozbita na milion kawałków, ale zadecydowałam, że od jutra je poskładam. I poskładam nawet wiem jak. Zajmę sobie czas na tyle, aby nie mieć go na myślenie, analizowanie, planowanie, wspominanie. Biorę się za dietę, siłownię, kontakty ze znajomymi, szukam lepszej pracy. Gdy ja ułożę życie ono też się samo ułoży. 
A dziś dalej będę się objadała, leżała i wstawała tylko gdy będę do tego zmuszona. 

środa, 27 maja 2015

Szacunek do siebie

Długo nie pisałam bo jakoś nie czułam potrzeby. 
Dziś ją czuje, bardzo mocno. 
Kolejny raz się na sobie zawiodłam. Miało być świetnie- relacja "just sex"z Panem K. Wszystko jasne, czytelne. Po drugim razie zaczęło być dziwnie. Ja chciałam być miła, on to zrozumiał jako moją chęć na coś więcej. Dostałam od niego chamskiego sms, znajomość miała się zakończyć. Tak powinno się stać. Byłoby lepiej dla mnie, dla mojej opinii o sobie, dla mojej godności, szacunku do siebie i wszystkiego tego co teraz utraciłam. Odezwałam się do niego pierwsza, jak gdyby nigdy nic. Pisaliśmy dość często, że chce się spotkać (w wiadomym celu), kiedy mam czas, możliwość. I za każdym razem po tej rozmowie to ja musiałam zabiegać o spotkanie. Oczywiście się nie spotkaliśmy. Wczoraj sytuacja wyglądała identycznie. Zrobiłam wszystko tak żeby on mógł przyjść. Okazało się, że nie da rady. OK -upiłam się. Skończyłam w łóżku z byłym facetem, którego szczerze nienawidzę i jeszcze do tego nie wiele z tego pamiętam. Wiadomo, nie obyło się bez pijackiej rozmowy z K. z której NIC nie pamiętam. 
Robię z siebie idiotkę na każdym kroku. Latam za ludźmi, obdzierając się z szacunku. Wiem, że nie powinnam i że robię sama sobie na złość, ale gdy przychodzi co do czego to mnie nie przekonuje. 
Siedzę dziś w domu i myślę o tym co robiłam. Czuje się z tym okropnie źle bo zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie mnie ignorują a ja dalej nie przestaję uganiać się za nimi.
Kiedy się nauczę mieć wyjebane? 

sobota, 7 grudnia 2013

Pusta sobota

Jest sobota godzina 14, jestem sama. Znów sama. Ugotowałam obiad dla siebie, znów tylko dla siebie. Zrobiłam kawę w pięknej filiżance, jednej filiżance. Przyniosłam paczkę papierosów i  popielniczkę kładąc ją w miejscu w którym będzie mi najwygodniej, bo przecież nikt inny jej nie potrzebuje. Wokół mnie tylko cisza i dym z 3 papierosa, którego palę. I myśli, mnóstwo myśli. Wiem, że miałam być idealna: silna i bezuczuciowa. Wiem, że miałam być człowiekiem rozumu i obiektywizmu a nie uczuć. I jestem taka wśród ludzi. Wszystkich ludzi tych bliższych i tych dalszych mojemu sercu. Jednak gdy zostaje sama... no właśnie co się wtedy ze mną dzieje. Wtedy zaczynam widzieć moje emocje, staję się samotnym, pustym człowiekiem w którym kumuluje się mnóstwo obaw, które mają cholerną ochotę wyjść na światło dzienne. Wiem, wiem że nie mogę ich uwolnić. Wiem, że nie potrafię. Pierdolony charakter zimnej suki. Zawsze pewna siebie, asertywna, wzbudzająca zaufanie, sprawiedliwa, ambitna, uśmiechnięta.... Długo by wymieniać. Jestem w stanie pomóc każdemu tylko nie sobie. Według wszystkich idealna a właściwie jestem sama. Potrzebuje go. Muszę się do tego przyznać. Tak kochanie, o Tobie mówię to Ciebie potrzebuję. Nigdy Cię nie było w moim życiu tak prawdziwie a tęsknię. To niemożliwe... Możliwe bo tęsknię. Piszesz do mnie czasami, czasem dzwonisz, czasem się spotykamy. Rzadko ale "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma". NIE. Próbowałam walczyć, w końcu to ja- zawsze próbuje. I co? i co kurwa z tego wyszło? Gówno. Wysłuchałeś, przeprosiłeś, wyraziłeś skruchę,zrozumienie, obiecałeś że nie znikniesz ale, że do niej czujesz coś więcej. Nie potrafisz określić co, ale coś innego. A ja w imię mojego wymuszonego obiektywizmu powiedziałam, że to rozumiem, że w życiu trzeba dbać tylko o siebie i że ja sobie poradzę, że za niedługo zapomnę, że to chwilowe. I oczywiście, że tak wszyscy myślą i Ty skarbie, i moi przyjaciele i każdy kto mnie zna chociaż w najmniejszym stopniu. Tylko kurwa tym razem to tak nie działa. Pojawiasz się w moi życiu przy parzeniu porannej kawy, w czasie jazdy autobusem, słuchaniu nudnego wykładu, powrotu, wieczornego posiłku i próbując zasnąć. Bo ten sen nigdy nie przychodzi sam, zawsze mu towarzyszysz. Wiem, wiem egoizm... sama bym postąpiła tak samo, liczę się ja, gdyż całego świata nie da się zadowolić- wiem, wiem moje słowa. Ale kurwa, z Tobą by tak nie było. Twoje uczucia byłyby dla mnie najważniejsze, potrafiłabym sprawić abyś był szczęśliwy. Tylko Ty tego nie chcesz, nie potrzebujesz. Zrozumiem, kiedyś wreszcie zrozumiem, a teraz chce jak najlepiej spełnić się w roli Twojej przyjaciółki. Chociaż to kurewsko boli, radzić jak masz postępować ze swoją dziewczyną. Sprawiedliwość, obiektywizm tak, tak wiem że tak muszę się zachowywać, zdaję sobie sprawę że tak jest lepiej. Przynajmniej jesteś, nie cały ale jakaś cząstka Ciebie mnie potrzebuje. Łza spływa mi po policzku. Wycieram ją szybko, odpalam kolejnego papierosa, robię łyk kawy i uśmiecham się. Anka ogarnij się, musisz byś silna bo takiej postawy ludzie potrzebują a właściwie od ciebie wymagają

poniedziałek, 25 listopada 2013

związki XXIw.

Wydarzenia, które miały ostatnio miejsce w moim życiu skłoniły mnie do przemyślenia jednej kwestii. Większość ludzi zapewne nie zastanawia się na co dzień czym ona dla nich jest. A więc mam na myśli: związek w wieku 17-19 lat. Zacznę od tego czy w ogóle taka forma relacji jest nam (mi) potrzebna. Po dość długim zastanowieniu uważam, że nie jest niezbędna ale także nie jest bardzo dużą przeszkodą w dążeniu do jakiegoś celu. Wszystko zależy od charakteru i nastawienia osób które go tworzą. Moim zdaniem, patrząc na całokształt mojego życia bardziej by mi przeszkadzał niż pomagał. Myślałam także nad tym jaka jest moja własna definicja związku a więc z pewnością nie jest to dla mnie chodzenie za rękę, dodawanie sobie piosenek typu "I need your love" na portale społecznościowe i komentowanie swoich zdjęć nawzajem "<3". Myślę, że powinno się to wszystko opierać na jakiejś głębszej relacji przyjaźń+fizyczna chęć/potrzeba posiadania drugiej osoby. Przyjaźń to głównie zaufanie, a gdy jest stuprocentowe zaufanie, zazdrość pojawia się tylko profilaktycznie i na chwilę ponieważ po zastanowieniu jesteśmy pewni co do intencji drugiej osoby. Jeśli tak wygląda nasza relacja to trąbienie na prawo i lewo jak "dobrze jest w naszym związku" nie jest konieczne. Tak samo ma się to do zabraniania spotykania ze znajomymi płci przeciwnej. Ciężko jest mi zrozumieć pretensje dziewczyny do chłopaka o to, że idzie z kumplami na piwo lub z przyjaciółką na spacer. Pretensje chłopaka do swojej dziewczyny, że idzie poplotkować z koleżankami albo z przyjacielem na kawę też są bez sensu. W mojej opinii związek nie powinien polegać na codziennym spędzaniu ze sobą czasu gdyż jak wiadomo "co za dużo to nie zdrowo".  Dla mnie jest to także możliwość świetnej zabawy z drugą osobą. Gdybym już miała mieć chłopaka to byłby to ktoś kto pójdzie ze mną na imprezę, wypije wódkę, upali się trawką a na koniec pójdzie ze mną do łóżka. Byłby to ktoś z kim nie będę się nigdy kłóciła, tylko wszystko od razu wyjaśniała. Szczerość i stawianie sprawy jasno wydają mi się najważniejsze. Nie wyobrażam sobie także bycia z kimś po 2 miesiącach znajomości bo logicznym jest, że nie łączy ich więź o której pisałam wcześniej. Przyjaźń powstaje miesiącami albo latami a chyba bardziej warto o nią powalczyć niż o kilku miesięczną możliwość chodzenia za rękę, przedstawiania swoim znajomym dziewczyny/chłopaka i dodawania wspólnych zdjęć. Patrząc na to jaką mam opinię o związku wydawać by się mogło, że każda chociaż w minimalnym stopniu dojrzała osoba także chciałaby mieć taką relacje a tu niespodzianka: ludzie w moim wieku wolą mieć ciągłe problemy z kimś kogo "kochają" (czyt. chodzą z nim do łóżka i na imprezy gdzie ciągle się kłócą i jeszcze obowiązkowo dodają posty na tablicę na facebooku) niż dużo wygodniejszą relację z kimś kto podchodzi o tego wszystkiego poważniej. No cóż, trudno widocznie jest mi pisane bycie singielką.

niedziela, 3 listopada 2013

Autobusy, tramwaje, smutni ludzie

Zazwyczaj siedząc w autobusach i tramwajach nie piszę. Jednak dziś postanowiłam napisać, o tym jak zachowuję się w autobusach bądź tramwajach. Brzmi to śmiesznie jednak bardzo jasno określa i pokazuje mój światopogląd.
Różnie bywa czasem tylko stoję (jak to zazwyczaj bywa w komunikacji miejskiej) lub siedzę i obserwuje ludzi. Czasem, a właściwie często zwracają na mnie uwagę. Czuję się wtedy niesłychanie pewna siebie bo wyobraź sobie chłopaku/dziewczyno że śliczna dziewczyna czy przystojny chłopak wyraźnie jest Tobą zainteresowany: samoocena od razu skacze. Zastanawiam się wtedy co ich we mnie pociąga. Może to ładne oczy, uśmiech, tyłek a może to moje przekonanie że jestem świetna, moja pewna arogancja przejawiająca się patrzeniem głęboko w oczy i nie odwracaniem wzroku w kulminacyjnych momentach tej krótkiej (a może długiej?) relacji. Jestem wewnętrznie przekonana, że nikt nie jest w stanie przejść obok mnie obojętnie. Tak to to! Wydaje się to zapatrzeniem, zakochaniem w sobie- cechą negatywną, utrudniającą kontakty z otoczeniem, ale czy nie łatwiej jest znać swoją wartość i ją podkreślać. Na swoim przykładzie jestem w stanie bez chwili zawahania stwierdzić, że zdecydowanie łatwiej. Ludzie są podatni i podziwiają tych, którzy się nie boją i znają swoją wartość. Nie twierdzę, że bycie "szarą myszką" nie ma pozytywnych stron jednak ten wizerunek nigdy do mnie nie pasował. Od zawsze miałam swoje zdanie, nie zawsze różniące się od reszty społeczeństwa a jednak tak bardzo moje.
Patrząc na ludzi jestem w stanie zauważyć także jacy są smutni i bezbarwni. Bardzo rzadko spotykam osobę, która jest uśmiechnięta, pewna siebie i widzę w niej jakieś emocje. Gdy jadę rano są to ludzie którzy są niewyspani, kobiety bez makijażu (co mnie bardzo dziwi, gdyż nie widzę niczego trudnego we wstaniu 20 min wcześniej aby pomalować sobie rzęsy co od razu dodaje punktów do aparycji i pewności siebie własnie), mężczyźni nie ogoleni bo ich zdaniem to niepotrzebne. Gdy wracam wieczorem wszyscy mają zmęczone, puste oczy. Z twarzy można wyczytać tylko niechęć do tego co zostawili za sobą w pracy, w szkole i niechęć do tego do czego się kierują: do rodziny, obowiązków. Ludzie nie robią niczego dla siebie. Nie znam nikogo kto chodziłby do szkoły czy do pracy dla siebie, a przecież ze wszystkiego można czerpać przyjemność. Zauważyłam, że gdy wstaję rano uśmiechnięta i pewna tego że dam sobie radę to zawsze sobie daję. Też, jak każdy przeżywam frustrujące chwile np gdy o 1.30 w nocy dochodzę do wniosku że na drugi dzień mam nauczyć się jeszcze na sprawdzian, do 5 się uczę potem robię kawę, siadam na ziemi liczę od 100 do 0 i otwieram oczy z uśmiechem. Już dawno zrozumiałam że mój pozytywny stosunek do wszystkiego pokazuje się później w ocenach, stosunkach z ludźmi i moim ogólnym samopoczuciem. Nie jestem osobą, która po szkole wraca od razu do domu i nic nie robi bo jej sie nie chce. Nie chce mi się jak każdemu, ale codziennie mam zaplanowane jakieś zajęcia. Nienawidzę nic nie robienia. Wolę przyjść zmęczona, ubiegana i ale nie znudzona do domu niż spać cały dzień lub siedzieć przed laptopem. Mam tyle samo problemów i spraw na głowie jak wszyscy ci ludzie stojący lub siedzący obok mnie a jednak potrafię uśmiechać się do swojego życia. Być może to kwestia charakteru.

środa, 30 października 2013

Początek :)

Generalnie piszę tego bloga dla siebie. Moje życie jest dość "szybkie" aczkolwiek wieczorami, czasem popołudniami nie mam co robić a chciałabym w jakiś sposób uporządkować moje myśli. Super by było gdyby kogoś zainteresowało nie tyle moje życie, co mój sposób postrzegania świata i to jak odbieram otaczającą mnie rzeczywistość. Być może skłoni to kogoś do refleksji. Jednak w szczególności piszę tego bloga dla siebie. W moich planach to taki mój świat, w którym będę próbowała wszystko sobie uporządkować. W dobie internetu to chyba najwygodniejszy sposób. Życzę przyjemnego czytania.