poniedziałek, 25 listopada 2013

związki XXIw.

Wydarzenia, które miały ostatnio miejsce w moim życiu skłoniły mnie do przemyślenia jednej kwestii. Większość ludzi zapewne nie zastanawia się na co dzień czym ona dla nich jest. A więc mam na myśli: związek w wieku 17-19 lat. Zacznę od tego czy w ogóle taka forma relacji jest nam (mi) potrzebna. Po dość długim zastanowieniu uważam, że nie jest niezbędna ale także nie jest bardzo dużą przeszkodą w dążeniu do jakiegoś celu. Wszystko zależy od charakteru i nastawienia osób które go tworzą. Moim zdaniem, patrząc na całokształt mojego życia bardziej by mi przeszkadzał niż pomagał. Myślałam także nad tym jaka jest moja własna definicja związku a więc z pewnością nie jest to dla mnie chodzenie za rękę, dodawanie sobie piosenek typu "I need your love" na portale społecznościowe i komentowanie swoich zdjęć nawzajem "<3". Myślę, że powinno się to wszystko opierać na jakiejś głębszej relacji przyjaźń+fizyczna chęć/potrzeba posiadania drugiej osoby. Przyjaźń to głównie zaufanie, a gdy jest stuprocentowe zaufanie, zazdrość pojawia się tylko profilaktycznie i na chwilę ponieważ po zastanowieniu jesteśmy pewni co do intencji drugiej osoby. Jeśli tak wygląda nasza relacja to trąbienie na prawo i lewo jak "dobrze jest w naszym związku" nie jest konieczne. Tak samo ma się to do zabraniania spotykania ze znajomymi płci przeciwnej. Ciężko jest mi zrozumieć pretensje dziewczyny do chłopaka o to, że idzie z kumplami na piwo lub z przyjaciółką na spacer. Pretensje chłopaka do swojej dziewczyny, że idzie poplotkować z koleżankami albo z przyjacielem na kawę też są bez sensu. W mojej opinii związek nie powinien polegać na codziennym spędzaniu ze sobą czasu gdyż jak wiadomo "co za dużo to nie zdrowo".  Dla mnie jest to także możliwość świetnej zabawy z drugą osobą. Gdybym już miała mieć chłopaka to byłby to ktoś kto pójdzie ze mną na imprezę, wypije wódkę, upali się trawką a na koniec pójdzie ze mną do łóżka. Byłby to ktoś z kim nie będę się nigdy kłóciła, tylko wszystko od razu wyjaśniała. Szczerość i stawianie sprawy jasno wydają mi się najważniejsze. Nie wyobrażam sobie także bycia z kimś po 2 miesiącach znajomości bo logicznym jest, że nie łączy ich więź o której pisałam wcześniej. Przyjaźń powstaje miesiącami albo latami a chyba bardziej warto o nią powalczyć niż o kilku miesięczną możliwość chodzenia za rękę, przedstawiania swoim znajomym dziewczyny/chłopaka i dodawania wspólnych zdjęć. Patrząc na to jaką mam opinię o związku wydawać by się mogło, że każda chociaż w minimalnym stopniu dojrzała osoba także chciałaby mieć taką relacje a tu niespodzianka: ludzie w moim wieku wolą mieć ciągłe problemy z kimś kogo "kochają" (czyt. chodzą z nim do łóżka i na imprezy gdzie ciągle się kłócą i jeszcze obowiązkowo dodają posty na tablicę na facebooku) niż dużo wygodniejszą relację z kimś kto podchodzi o tego wszystkiego poważniej. No cóż, trudno widocznie jest mi pisane bycie singielką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz